Rozdział 68 (Oliver)

Oliver skończył swoją przemowę w auli uniwersytetu. Członkowie komisji oczekiwali, aż widownia przestanie bić brawo. Ocenili pracę bardzo rygorystycznie, przynajmniej takie miał wrażenie, gdy przedstawiał wyniki badań. Odpowiadał na większość pytań, ostrożnie dobierając słowa. A jednak otrzymał najlepszą ocenę – nie tylko od komisji, ale też widowni. 

Z zadowoleniem opuścił mównicę, czekając na tych, których zaprosił na swój wykład. Wśród jego obserwatorów znaleźli się starzy przyjaciele ze studiów, między innymi Kyle oraz jego dziewczyna Andie, a także inni znajomi, którzy kibicowali mu na tej drodze i mogli pojawić się w sali o konkretnej godzinie. Wśród zgromadzonych ludzi znajdował się też Eliasz. Chłopak nie odpuścił. Nie było mowy, by nie towarzyszył swojemu mentorowi w takiej ważnej chwili, jak sam mówił.

Oliver rozumiał, że pozostali nie mogli się pojawić z powodu pracy czy nauki, więc ucieszył się na widok Eliasza.

– Udało ci się – oznajmił, kiedy pozostali znajomi skończyli składać Oliverowi gratulacje. 

– No chyba we mnie nie wątpiłeś, co? 

– Nigdy – odparł Eliasz, uśmiechając się do niego. 

– Hej, słuchajcie. Trzeba to jakoś uczcić! – zawołał Kyle, zwracając się do pozostałych. – Idziemy do naszego ulubionego pubu? 

Oliver spojrzał na swojego rudowłosego przyjaciela, po czym skinął głową. 

Wszyscy wyszli z sali, kierując się w stronę centrum. Po uliczkach miasta spacerowali zadowoleni mieszkańcy, wygrzewając się w promieniach słońca.


– Co będziesz teraz robił? – spytał Eliasz, podchodząc do Olivera, który wcześniej rozmawiał ze znajomymi. 

– No wiesz... Nadal pracuję w zawodzie – zaśmiał się mężczyzna. – Po prostu mam inny tytuł. 

– Sądziłem, że czekają cię jakieś wielkie badania i podróże, a nie wypełnianie papierów. 

– Eli, poważnie? – rzucił Acris, poprawiając okulary. 

Eliasz wzruszył ramionami. 

– No wiesz... Jako doktor będziesz miał mniej czasu na inne rzeczy. 

– Hej. Przecież nadal mogę pomagać ci w nauce, chociaż zbytnio mojej pomocy nie potrzebujesz – odparł Oliver. – Zresztą... może kiedyś poprowadzimy jakieś badania razem? 

Dwudziestolatek uśmiechnął się pod nosem. 

– To będzie zaszczyt z panem pracować, doktorze Acris.

Oliver roześmiał się, słysząc to. Będzie musiał się przyzwyczaić do nowego tytułu.

Obaj odwrócili głowy, kiedy Kyle zwołał wszystkich, prowadząc ich do pubu znajdującego się w parku miejskim.

Przyjaciele rozmawiali o wszystkim i o niczym, jak zawsze, gdy się spotykali. Oliver słuchał tych opowieści z uśmiechem na ustach. Lubił obserwować ludzi. Być może dlatego został psychologiem.

Rozejrzał się po znajomych twarzach. Z pola widzenia zniknęli mu Kyle i Eliasz.

– Gdzie oni są? – rzucił w końcu, pytając o zaginioną dwójkę.

– Spokojnie, Oliver – odparła Andie. – Szykuje się coś specjalnego. W końcu będziemy dzisiaj świętować dwie rzeczy.

– Jakie dwie rzeczy?

– Obronę pracy i urodziny, doktorze!

Oliver odwrócił się. W jego stronę zmierzał chłodzony w wiaderku z lodem szampan oraz tort, niesiony przez Eliasza.

– Co wy... – zaczął Acris, ale przyjaciele nie pozwolili mu dojść do słowa.

– Myślałeś, że zapomnimy o twoich urodzinach? – rzucił Kyle, stawiając szampana na stole. Wziął z tacy kieliszki. – Nic z tego, stary, choćbyś nie wiem, jak się ukrywał. Ćwierć wieku to nie byle co!

– Poczułabym się staro, gdyby ktoś mi tak powiedział – zaśmiała się jedna z dziewczyn.

– Wierz mi, Lilah, ja też się tak czuję – odparł Oliver, poprawiając okulary.

– No już dobrze, Kyle, wszyscy wiemy, że gdyby nie Eliasz, to sam byś o tym nie pamiętał – wtrąciła Andie, zakładając ręce na piersi. – Nie pamiętasz nawet daty naszej rocznicy, a co dopiero o urodzinach kumpla.

Siedzący przy stole znajomi roześmiali się, gdy Kyle próbował się bronić. Jednak po chwili odpuścił, wiedząc, że nie ma po co. Zaczął rozlewać szampana do kieliszków.

Oliver uśmiechnął się na ten widok. Powinien wiedzieć, że Eliasz zawsze pamięta o wszystkich, choćby ludzie skrywali przed nim wielkie tajemnice.

– No, ludziska. Toast za naszego doktorka! – zawołał Kyle, unosząc kieliszek. – Obyś dalej prowadził jakieś ciekawe badania. Tylko nie idź w ślady Zimbardo, bo byłby niezły terror.

Acris postukał się w czoło z uśmiechem. Wkrótce dało się usłyszeć brzdęk kieliszków, które uderzały o siebie.


Gdy przyjaciele wymieniali się historiami z czasów szkoły, Oliver przyglądał się grupce dzieciaków spacerujących po parku. Zdaje się, że była to jakaś wycieczka szkolna. Wszyscy szli przed siebie z plecakami, podążając za przewodniczką, która prowadziła ich przez park, opowiadając jego historię – przynajmniej to Oliver usłyszał, gdy grupka zatrzymała się przy pubie.

Odwrócił się w stronę przyjaciół.

* * *

Późnym wieczorem przyjaciele pożegnali się. Oliver wrócił do mieszkania. Stając przed swoimi drzwiami usłyszał rupotanie. Chwilę później dwójka mężczyzn zaczęła znosić z góry jakieś meble. Acris wszedłby do mieszkania, gdyby nie to, że te meble poznawał – widział takie w mieszkaniu Alexisa.

Oliver wszedł na górę, stając przed drzwiami prowadzącymi do sąsiadującego z nim lokum. Zauważył go Alexis, który właśnie zajmował się Juniorem.

– Oliś! – zawołał chłopiec, biegnąc w jego stronę. – Przyszedłeś się pożegnać?

– Cześć, młody. Co się u was dzieje?

– No co, zapomniałeś? Wyprowadzamy się!

Acrisa nagle oświeciło. W ferworze własnych spraw zapomniał, że kilka tygodni temu rozmawiał z ojcem Alexisa o przeprowadzce rodziny za miasto, gdzie wybudowali dom. Widocznie prace remontowe dobiegły już końca, a to one były przyczyną tego, że Oliver przez tyle czasu zajmował się Alexisem.

Żałował, że przez to kompletnie zapomniał o jakimś prezencie pożegnalnym...

–  Dzień dobry, Oliverze! – zawołała mama Alexisa. Właśnie wynosiła z mieszkania swoje torby.

–  Dzień dobry... Wyjeżdżacie państwo szybciej niż myślałem.

–  Och, tak! Robotnicy skończyli wykończenia, a kilka dni temu przywieźli już wszystkie meble – wyjaśniła kobieta, szukając czegoś w torebce. Wyciągnęła z niej jakąś kartkę. – Proszę, to nasz nowy adres. Możesz nas odwiedzać, kiedy zechcesz, Oliverze.

–  Dziękuję – powiedział mężczyzna, wkładając kartkę do kieszeni spodni. – Na pewno was odwiedzę, jak tylko znajdę wolną chwilę – dodał, kucając przy Alexisie. – Powodzenia, młody. Bądź grzeczny i miej oko na Juniora.


Alexis uśmiechnął się do niego, uściskając jego dłoń.

– Ty też się trzymaj, Oliś.

Oliver wyszedł za rodziną, widząc jak wszyscy wsiadają do samochodu. Pomachał im na pożegnanie, po czym wrócił do mieszkania.

Schował wizytówkę za szybą swojej szafy. Będzie o niej pamiętał.