Rozdział 76 (Oliver)
Oliver stanął na wycieraczce, otrzepując buty. Zima w Auditum zawsze była albo deszczowa, albo śnieżna, ale gdy zmieszały się obydwa czynniki, wszędzie znajdowało się błoto.
Mężczyzna wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Ściągnął kurtkę i buty, rzucił teczkę na blat stolika i przeciągnął się lekko. Ostatnio miał nieco mniej pracy, może to i lepiej, miał chwilę na odpoczynek. Poza tym, zbliżały się święta, studenci i tak nie uczęszczali na wykłady w zatrważających ilościach, podobnie było z ludźmi uczestniczącymi w szkoleniach.
Miał zamiar odgrzać sobie zupę sprzed kilku dni, ale kiedy chciał otworzyć lodówkę, usłyszał dzwonek do drzwi. Ruszył w stronę korytarza.
Do jego mieszkania bez słowa wtargnęła Ashling, trzymając w dłoni książki, które podczas ich ostatniego spotkania zostawił Claire.
– Też się cieszę, że cię widzę, Ash – powiedział, poprawiając okulary.
– Oliś, nie ma czasu na powitania, musisz mi powiedzieć, czy masz więcej takich książek – rzuciła zafascynowana dziewczyna, siadając na kanapie ze sporej wielkości woluminem na kolanach.
– Hej, jadłaś coś? Ja miałem zamiar – rzucił mężczyzna z uśmiechem.
– Nie przeszkadzaj sobie, słyszę, że jesteś głodny. Burczy ci w brzuchu.
Była naprawdę spostrzegawcza. Oliver wciąż nie mógł wyjść z podziwu.
– Dziękuję za pozwolenie, Ash – powiedział, wracając do kuchni. – Chcesz soku porzeczkowego? Twój ulubiony.
– Też pytanie! Jasne, że chcę!
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, wyciągając kubki z szafki nad kuchenką.
Podczas ich pierwszego spotkania, jakie miało miejsce prawie trzy miesiące temu, Ashling popisała się zdolnościami lepszymi od niejednego fachowca. Oliver dowiedział się, że matka Ashling była architektem, a jej zmarły ojciec w wolnym czasie zajmował się składaniem mebli i zabierał swoją córkę wszędzie, gdzie tylko mógł, gdy była już na tyle duża, by nie musiał jej wiecznie pilnować. Nauczyła się wielu rzeczy, tylko patrząc, chociaż miała zaledwie kilka lat. W szkole należała do najbardziej utalentowanych dzieciaków. Jedynym mankamentem była jej niechęć do zawierania nowych znajomości, a właściwie brak zainteresowania ze strony innych uczniów. Claire miała wrażenie, że Ashling jest wręcz zbyt inteligentna, jak na swój wiek, więc większość dzieciaków jej nie akceptowała.
Oliver wiedział, jak to jest. Kiedy Claire opowiadała mu o Ash, miał wrażenie, że słyszy swoją historię. Od dziewczyny różniło go to, że w młodych latach nie uczęszczał na samoobronę, a mała owszem. Zaczęła rok temu i uwielbiała swoje lekcje. Na pewno przyłożyłaby niejednemu. Ciekawe, jak poradziłaby sobie w sparingu z Joaquínem. Swoją drogą, Oliver podejrzewał, że chłopak nieco wyszedł z wprawy po tym, co stało się na zamku z Perduellem. W końcu jego wielka siła odeszła razem z demonem. Jednak w sztukach walki nie zawsze chodziło o siłę, a o refleks i inteligencję – tego chłopakowi nie brakowało.
Oliver odgrzał sobie zupę, a Ashling przyniósł sok. Usiadł przy stole i zajął się jedzeniem, kiedy dziewczyna przeglądała pożyczone książki.
– Claire jeszcze nie wróciła?
Ashling pokręciła głową, przewracając strony.
Acris zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna może się nudzić sama, ale spodziewał się, że będzie się spotykać z koleżankami i plotkować albo rozmawiać o chłopcach z ich szkoły, nie zaś ślęczeć nad książkami, które nie były zrozumiałe dla większości jej rówieśników. Nie znosiła "dziewczyńskich ubrań i rzeczy". Była buntowniczką. Miała swoje aspiracje. Oliver wiedział, że może daleko zajść.
Claire miała z nią niezłą zagrywkę. Mężczyzna zastanawiał się, jak ta kobieta radziła sobie jednocześnie z prowadzeniem zajęć, wycieczkami i Ashling. Była w jego wieku, a na głowę brała tyle, jakby chciała wejść w rolę jakiegoś niezwyciężonego cyborga.
Dlatego Oliver zaproponował, że Ashling czasem może do niego wpadać po zajęciach, żeby nie siedziała sama w domu. Cieszył się, że może pomóc Claire, która nie musiała wyrywać się z pracy po to, by odbierać małą ze szkoły i zawozić do znajomych na końcu miasta. Kobieta miała do niego zaufanie, ponieważ wcześniej rozmawiała z rodzicami Alexisa – w końcu to oni sprzedali jej mieszkanie.
Mężczyzna skończył obiad i poszedł włożyć naczynia do zlewu, po czym wrócił do salonu i stanął obok Ashling.
– No dobrze, psychologia społeczna, tak? Zaraz sprawdzę – oznajmił, siadając po turecku naprzeciwko szafy.
Na dolnych półkach trzymał wszystkie woluminy, jakie kiedyś kupił, ponieważ były mu potrzebne do pisania pracy albo tak się mu spodobały, że chciał je mieć na własność. Wśród nich znajdowały się również niektóre książki Aronsona, który był psychologiem społecznym. Tak, jak podejrzewał, Ashling połknęła "Człowieka. Istotę społeczną" w mgnieniu oka, chociaż była to ponad 400-stronnicową kobyłą.
– Mam coś – powiedział w końcu, podając jej egzemplarz książki Zimbardo. – Skoro lubisz eksperymenty, to ci się spodoba.
– Super! "Efekt Lucyfera"! Słyszałam o tym. Hej, w sumie ty sporo wiesz, pracowałeś w więzieniu – rzuciła Ashling, patrząc na niego z błyskiem w oku. – Jak to wyglądało? Mieliście jakieś bunty? Były napady? Co robiliście z więźniami? Czy oni ci grozili? Opowiedz!
– Ech, no wiesz... W sumie nie jest tak, jak na filmach – wyjaśnił mężczyzna, siadając obok niej. – Papierowa robota. Czasem tylko zdarzały się jakieś drobne nieporozumienia. Zresztą, Ash... Nie chcesz sama się kiedyś o tym przekonać w przyszłości? – dodał, puszczając do niej oczko. – Podobno twoim marzeniem jest zostać technikiem kryminalistyki.
Ashling skinęła głową z uśmiechem. Miała w pokoju masę książek na ten temat, nie tylko beletrystykę, ale też te specjalistyczne. Gdy czegoś nie wiedziała, natychmiast sięgała po słownik lub zaglądała do internetu, by przekonać się, co znaczy konkretne słowo. Swoje odkrycia zapisywała w specjalnym notesie, który ukrywałą pod poduszką.
– Hej, jesteście tutaj?
Oliver i Ashling podnieśli głowy, widząc jak Claire wchodzi do mieszkania mężczyzny. Uśmiechnęła się na widok ich obojga, siedzących razem na kanapie w otoczeniu książek.
– Ash, chcesz iść do swojej ulubionej knajpy? Dostałam w pracy kupony zniżkowe, możemy wpaść do centrum handlowego – spytała kobieta, poprawiając czapkę. – Dałabyś Oliverowi spokój, co? Pewnie jest zmęczony po pracy.
– Pójdziesz z nami? – jęknęła Ashling. Spojrzała na Olivera tak, jakby próbowała zmusić go wzrokiem do tego, by się zgodził.
– Mała, nie naciskaj... – zaczęła Claire, ale mężczyzna roześmiał się tylko.
– I tak jestem głodny – odparł, wzruszając ramionami. – Przy okazji zrobię zakupy.
– Świetnie! – odparła nagle Claire z uśmiechem. – Ash, leć po kurtkę i buty – dodała, podając dziewczynie klucze od mieszkania. – Tylko pamiętaj zamknąć drzwi od mieszkania!
Kobieta pokręciła głową, słysząc jak Ashling wbiega po schodach, po czym zerknęła na Olivera.
– Hej, mam nadzieję, że cię nie zamęcza. Wydaje mi się, że bardzo cię polubiła – wyjaśniła Claire, gdy mężczyzna zakładał płaszcz. – W ogóle... Dzieciaki cię uwielbiają, z tego co usłyszałam od rodziców Alexisa.
– To miłe... – odparł Oliver, sięgając po szalik. – Aczkolwiek... Nie jestem psychologiem dziecięcym.
Claire uśmiechnęła się do niego.
– Hej, nie miętosz go tak – powiedziała, kiedy próbował zawiązać szalik. – Daj, ja to zrobię.
Mówiąc to, wzięła szalik w dłonie i zawiązała go w pokręcony, ale elegancki sposób. Zrobiła to tak szybko, że Oliver nawet nie zdążył zauważyć, jakie ruchy wykonała.
– Widzę, że jako nauczycielka poprawia pani nie tylko uczniów, panno Teagan? – spytał, zerkając na nią z uśmiechem.
Wydawało mu się, że się zarumieniła, ale odwróciła się tak szybko, że nie był pewien, czy dobrze widział.
– Idziecie? – zawołała Ashling, która w tym momencie zbiegła po schodach na piętro.
Claire skinęła głową i zawołała Olivera ruchem dłoni. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi od mieszkania i ruszył za nimi.
* * *
Centrum handlowe było przepełnione ludźmi. Mężczyzna rozglądał się wokół, widząc mieszkańców spacerujących w rozmaitych alejkach sklepowych. Ashling pobiegła przed siebie, dostrzegając na jednej z wystaw puzzle magnetyczne. W jej pokoju znajdowały się przeróżne wieże ułożone właśnie z takich elementów, uwielbiała je składać. Claire obiecała jej kupić taki prezent na Gwiazdkę.
Trójka w końcu znalazła się w azjatyckiej restauracji położonej na trzecim piętrze budynku. Ashling miała ochotę na kurczaka z warzywami i makaronem sojowym, a Claire i Oliver zamówili ramen.
– Jak było w pracy? – rzuciła Ashling, zerkając na Claire zza swojego talerza.
– W porządku, ale na święta zostanę z pracami uczniów do sprawdzenia.
– Daj spokój, to jest też twój czas wolny! – obruszyła się dziewczyna, zakładając ręce na piersi. – Miałyśmy jechać do dziadków...
Oliver siedział cicho, przysłuchując się tej wymianie zdań. Claire i Ashling zachowywały się jak siostry, chociaż teoretycznie kobieta stała się matką dziewczyny. Wiadome było jednak, że nigdy jej nie zastąpi. Mimo wszystko Ashling ją szanowała – przynajmniej w jakimś stopniu.
– Spokojnie, mała. Pojedziemy – uśmiechnęła się Claire. – Hej, Oliver, a ty jakie masz plany na najbliższe dni? – rzuciła nagle, odwracając się w stronę mężczyzny.
To samo pytanie dokładnie rok temu zadał mu Eliasz. Psycholog zastanawiał się, jak z tego wybrnąć, by znów nie wplątać się w jakieś niepotrzebne sprawy. Dlaczego ludzie tak bardzo przejmowali się tym, co robił ze swoim czasem wolnym?
Na szczęście nie musiał szukać odpowiedzi, ponieważ przy stole zjawiła się kelnerka, pytając, czy wszystkie dania im smakowały. Claire skinęła głową i zamówiła kilka rzeczy na wynos, prosząc Ashling, by ta zaczęła się już ubierać, bo miały jeszcze pójść po zakupy spożywcze.
– Dzięki za miło spędzony czas – powiedziała kobieta, poprawiając czapkę. – Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił w te święta.
Skinął głową z uśmiechem, kiedy pożegnała się z nim, podając mu dłoń.
– A gdybyś nie miał co robić w Sylwestra, możesz wpaść do nas. Będziemy oglądać filmy i czekać na pokaz fajerwerków – dorzuciła Ashling, wkładając ręce do kieszeni kurtki. – No, chyba że masz inne plany.
– Na chwilę obecną nie mam – odparł, zanim Claire zdążyła się odezwać.
– No to super! Claire, idziemy? Jeszcze chwila i nie będziemy miały czego kupować.
– Idę, idę. To... Do zobaczenia, Oliver.
Mężczyzna pomachał jej, wciąż siedząc przy stole. Odetchnął lekko, gdy Ashling i Claire zniknęły za drzwiami, kierując się w stronę jednego ze sklepów.
Miał dziwne wrażenie, że ta mała coś kombinuje i... Musiał przyznać, że jest bardziej spostrzegawcza, niż mu się wydawało. Tymczasem on musiał się zastanowić, czy jego życie uczuciowe znów nie zaczęło się komplikować... po raz kolejny.
Zapłacił za ramen i wyszedł z restauracji, kierując się w stronę ruchomych schodów.
* * *
Centrum handlowe było przepełnione ludźmi. Mężczyzna rozglądał się wokół, widząc mieszkańców spacerujących w rozmaitych alejkach sklepowych. Ashling pobiegła przed siebie, dostrzegając na jednej z wystaw puzzle magnetyczne. W jej pokoju znajdowały się przeróżne wieże ułożone właśnie z takich elementów, uwielbiała je składać. Claire obiecała jej kupić taki prezent na Gwiazdkę.
Trójka w końcu znalazła się w azjatyckiej restauracji położonej na trzecim piętrze budynku. Ashling miała ochotę na kurczaka z warzywami i makaronem sojowym, a Claire i Oliver zamówili ramen.
– Jak było w pracy? – rzuciła Ashling, zerkając na Claire zza swojego talerza.
– W porządku, ale na święta zostanę z pracami uczniów do sprawdzenia.
– Daj spokój, to jest też twój czas wolny! – obruszyła się dziewczyna, zakładając ręce na piersi. – Miałyśmy jechać do dziadków...
Oliver siedział cicho, przysłuchując się tej wymianie zdań. Claire i Ashling zachowywały się jak siostry, chociaż teoretycznie kobieta stała się matką dziewczyny. Wiadome było jednak, że nigdy jej nie zastąpi. Mimo wszystko Ashling ją szanowała – przynajmniej w jakimś stopniu.
– Spokojnie, mała. Pojedziemy – uśmiechnęła się Claire. – Hej, Oliver, a ty jakie masz plany na najbliższe dni? – rzuciła nagle, odwracając się w stronę mężczyzny.
To samo pytanie dokładnie rok temu zadał mu Eliasz. Psycholog zastanawiał się, jak z tego wybrnąć, by znów nie wplątać się w jakieś niepotrzebne sprawy. Dlaczego ludzie tak bardzo przejmowali się tym, co robił ze swoim czasem wolnym?
Na szczęście nie musiał szukać odpowiedzi, ponieważ przy stole zjawiła się kelnerka, pytając, czy wszystkie dania im smakowały. Claire skinęła głową i zamówiła kilka rzeczy na wynos, prosząc Ashling, by ta zaczęła się już ubierać, bo miały jeszcze pójść po zakupy spożywcze.
– Dzięki za miło spędzony czas – powiedziała kobieta, poprawiając czapkę. – Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił w te święta.
Skinął głową z uśmiechem, kiedy pożegnała się z nim, podając mu dłoń.
– A gdybyś nie miał co robić w Sylwestra, możesz wpaść do nas. Będziemy oglądać filmy i czekać na pokaz fajerwerków – dorzuciła Ashling, wkładając ręce do kieszeni kurtki. – No, chyba że masz inne plany.
– Na chwilę obecną nie mam – odparł, zanim Claire zdążyła się odezwać.
– No to super! Claire, idziemy? Jeszcze chwila i nie będziemy miały czego kupować.
– Idę, idę. To... Do zobaczenia, Oliver.
Mężczyzna pomachał jej, wciąż siedząc przy stole. Odetchnął lekko, gdy Ashling i Claire zniknęły za drzwiami, kierując się w stronę jednego ze sklepów.
Miał dziwne wrażenie, że ta mała coś kombinuje i... Musiał przyznać, że jest bardziej spostrzegawcza, niż mu się wydawało. Tymczasem on musiał się zastanowić, czy jego życie uczuciowe znów nie zaczęło się komplikować... po raz kolejny.
Zapłacił za ramen i wyszedł z restauracji, kierując się w stronę ruchomych schodów.