Rozdział 93 (Oliver & Eliasz)


Późnym wieczorem Oliver wrócił z pracy, niosąc w dłoniach papiery wypełnione przez pracowników firmy. Szperając w kieszeni w poszukiwaniu kluczy, odwrócił głowę, by kątem oka zerknąć na drzwi mieszkania wynajmowanego przez Claire. Widząc, że są zamknięte, westchnął ciężko, po czym zniknął w korytarzu.

Rzucił papiery na ławę i usiadł na kanapie, wyciągając komórkę z kieszeni spodni. Przeglądał wiadomości w poszukiwaniu jakiejkolwiek informacji od Claire, ale żadnej nie znalazł. Omijając inne, nieprzeczytane anonse od znajomych, rzucił telefon na poduszkę.

Od jakiegoś czasu para zaczęła się oddalać od siebie. Wszystko było dobrze jeszcze na weselu Danileckich, na które wybrali się razem. Jednak pod koniec imprezy coś zaczęło się sypać, a dalsze wydarzenia tylko wzmocniły ten niewygodny stan.

Od dwóch miesięcy Oliver był zajęty dodatkową pracą, zaproponowano mu stanowisko terapeuty w prywatnej przychodni, w której brakowało psychologów. Jako że mężczyzna zajmował się nie tylko psychologią penitencjarną, ale też uzależnień, postanowił przyjąć tę pracę i przyjeżdżał do niej dwa razy w tygodniu, spędzając tam całe dnie. Poza tym, pracował w firmie zajmującej się szkoleniem pracowników jako doradca personalny, więc roboty miał po łokcie.

W międzyczasie Claire dostała awans, co więcej – zaproponowano jej nową pracę. Do tej pory wahała się, czy ją przyjąć. Aby to przemyśleć, za namową bliskiej koleżanki pojechała na opłacane przez jej placówkę szkolenie, a właściwie zebranie pracowników. W tym czasie Ashling znów znalazła się u dziadków, więc Oliver został kompletnie sam.

W tym momencie poczuł, że leżący na łóżku telefon wibruje. Odebrał połączenie.

– Hej, nie mogę za długo rozmawiać – powiedziała Claire, starając się mówić jak najciszej. – Chcę tylko powiedzieć, że dzisiaj nie wracam. Szkolenie przeciągnie się na cały weekend.

– Aha – mruknął Oliver, słysząc jej przytłumiony głos. – Na pewno wszystko w porządku?

– Pewnie. Może mnie przekonają do przyjęcia tej pracy. A u ciebie?

– Właściwie to chciałem z tobą o czymś porozmawiać...

– Jeśli się zobaczymy, to prawdopodobnie w przyszłym tygodniu – przerwała mu Claire. – Słuchaj, muszę kończyć, prelekcja się zaczyna. Na razie.

– Na razie – odparł, jednak jego słowa już do niej nie dotarły.

Odwrócił głowę, słysząc świergot ptaków za oknem.

Ostatnimi tygodniami on i Claire widzieli się tylko wieczorami, tylko w łóżku. Wcześnie rano znów się żegnali, nie mieli czasu na rozmowy, co więcej, kobieta nie chciała rozmawiać, a ten telefon tylko to potwierdził.

Zimna cisza ma tendencję do powodowania zaniku wszelkiego współczucia.

Oliver miał wrażenie, że znów doświadcza tego, czego doświadczał lata temu. Wiedział, że on i Claire pasowali do siebie niczym kawałki układanki, ale widział też, jak te puzzle powoli się sypały, jeden po drugim. Stały się bardzo różne od siebie, a może zawsze takie były? Zmieszana ze sobą mnogość sytuacji, intencji i emocji napędzała dwoje zakochanych, by później wystawić ich na próbę.

Czyj to błąd? Jego? Próbował na nowo odkryć tę relację, ale sam niczego nie zdziała. Czy to jego nie było wystarczająco? A może wina leżała po jej stronie?

Oliver pokręcił głową, chcąc wyrzucić z niej te intruzywne myśli.

Nie. Oboje byli winni. Namiętność, która początkowo była ogniem podsycającym związek, powoli zaczęła wypalać w ich życiu dziurę. Nie wypełnią tej pustki samą erotyką i Oliver dobrze o tym wiedział. Claire również musiała to wiedzieć, skoro taka egzystencja przestała jej odpowiadać, i chociaż niektórym trudno byłoby w to uwierzyć – jemu również.

Acris wstał z kanapy i wziął do ręki kwestionariusze, ślepo się w nie wpatrując. Chociaż miał odpowiednie klucze i program, który zrobiłby robotę za niego, nawet nie chciało mu się włączyć laptopa, by wprowadzić do niego wyniki.

Mężczyzna znów sięgnął po telefon, wybierając numer najbliższego przyjaciela. Niestety, Kyle nie mógł odebrać, najprawdopodobniej on i jego dziewczyna wyjechali gdzieś razem na weekend. Pozostali znajomi również byli poza zasięgiem. Oliver wypuścił powietrze z ust i już miał odłożyć telefon, gdy trafił na wiadomość tekstową od Eliasza. Została do niego wysłana już kilka godzin temu, ale był tak zajęty oczekiwaniem na jakiekolwiek informacje od Claire, że nawet tego smsa nie zauważył.

Żyjesz? Gdzie moje obiecane piwo po zdanej w przedterminie sesji?


Mężczyzna zaśmiał się, widząc tę wiadomość. Odpisał na nią niemal natychmiast.

Prowadzisz jakiś dziennik długów?

Oliver wszedł do kuchni, żeby coś przekąsić. W tym czasie przyszła odpowiedź Eliasza.

W załączniku znajdowało się zdjęcie kartki z notatnika studenta, na której Eliasz gromadził wszystkie informacje o zakładach przyjaciół. Wśród nich znajdowało się imię Olivera i to, o czym kiedyś razem rozmawiali.


Jesteś stuknięty, Eli...



Po minucie pojawiła reakcja na jego zaczepkę.


Skoro jesteś psychologiem, to chyba dobrze trafiłem?



Mężczyzna parsknął śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Kątem oka zerknął na papiery z pracy. Odpisał na smsa, wysyłając chłopakowi zdjęcie dokumentów leżących na stole.


Nie dzisiaj. Mam kupę roboty.


Odpowiedź przyszła niemal błyskawicznie.

Będę za pół godziny :P



Oliver uśmiechnął się pod nosem. Wysłał mu emotikonę zalewającą się łzami ze śmiechu, ponieważ wiedział, że nawet jeśli by się nie zgodził, i tak zobaczy Eliasza przed drzwiami.

*


Acris usłyszał czyjeś kroki na schodach. Spojrzał na zegarek. W tym samym czasie rozległ się dzwonek. Mężczyzna wyszedł z pokoju na korytarz, otwierając drzwi.

Stanął przed nim Eliasz, niosąc w dłoni sklepową torbę. Oliver roześmiał się i wpuścił go do mieszkania.

– Widząc tę stertę, musiałem zrobić zakupy – wyjaśnił Evans, wyciągając z torby warzywa i mięso. – Wiem, co to za arkusze, pomogę ci z nimi.

– Nie powinieneś się uczyć?

– Ziemia do Olivera! Zdałem sesję w przedterminie. Czy ty w ogóle czytasz to, co do ciebie piszę?

Oliver niewinnie pokręcił głową. W tym samym czasie zrobiło mu się wstyd – tak bardzo przejął się tą sprawą z Claire, że zapomniał o pozostałych przyjaciołach.

– Tak sądziłem – mruknął Eliasz po chwili milczenia. – Włącz laptopa. Opracowałem ostatnio świetny system pracy.

– Czyżby? – spytał mężczyzna, buńczucznie zakładając ręce na piersi. – Co to za system?

– Przyjęcie pomocy od przyjaciół – odparł chłopak, odwracając się w jego stronę. – Polecam, sprawdza się. Ale na razie zajmij się kurczakiem, pójdzie szybciej.

Eliasz bez słowa wziął do ręki nóż i zaczął kroić warzywa. Tymczasem Oliver poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go deską w głowę. Czasem chłopak rozumiał go lepiej niż on sam siebie.

*

Jakiś czas później obaj siedzieli przed laptopami. Evans wpisywał do systemu dane pracowników, a Acris zajmował się testami wykonanymi przez pacjentów przychodni. Musiał przyznać, że dzięki pomocy Eliasza robota szła mu o wiele szybciej. Po pierwsze – po tym, jak cały dzień niczego nie zjadł, udało mu się przyrządzić kurczaka z warzywami, dzięki czemu przestało mu burczeć w brzuchu. Po drugie – Evans poruszał się po klawiaturze niczym haker w systemie komputerowym. Dzięki pracy u April nabył niezwykłych umiejętności i odczytanie gryzmołów pracowników nie było dla niego problematyczne. Szybko znalazł odpowiednie opcje i zaznaczył je w programie zajmującym się statystyką. Skończył swoją pracę szybciej niż Oliver, dodatkowo biorąc testy z jego sterty i sprawdzając je razem z kluczem.

– Zdradzisz mi, co cię tak napędza, Eli?

– Wewnętrzna motywacja.

– Do czego?

– Po prostu chciałem ci pomóc – powiedział Eliasz, nie odrywając wzroku od kartki.

Oliver prychnął pod nosem z uśmiechem. Poprawił okulary i znów zajął się dokumentami. 

Zawsze mu pomagał. Czy ten altruizm kiedyś go nie zabije?

– Z Claire wszystko w porządku? – zagaił Eliasz.

Dłonie Olivera zatrzymały się nad klawiaturą.

– Dlaczego pytasz?

– Ostatnio nie widuję jej w parku. Przestała oprowadzać turystów?

Mężczyzna się nie odezwał, a Eliasz nie powiedział już nic więcej. Widocznie uznał, że nie powinien kontynuować tego tematu.

– Przestała... – rzucił w końcu Acris, zamykając klapę laptopa. Sięgnął po otwartą wcześniej butelkę piwa i upił z niej kilka łyków, po czym otarł usta ręką.

– Chcesz o tym pogadać?

– Uciekasz w psycho-stereotypy – odparł Oliver, jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech.

Eliasz odpowiedział mu tym samym.

Acris wpatrywał się w butelkę bez słowa.

W sumie... co mu szkodzi?

*

Wkrótce wypełnione karty odpowiedzi i dokumenty zostały na biurku razem z laptopami. Na szklanym biurku stojącym przy kanapie zostało już tylko kilka pustych butelek po piwie i drobne przekąski.

Oliver już dawno tak z nikim nie rozmawiał na jakikolwiek inny temat poza pracą. Eliasz był od niego młodszym o sześć lat, jednocześnie bardziej rozumiejącym chłopakiem niż wiekowi już przyjaciele Acrisa. Co więcej, podczas rozmowy z nim, mężczyzna zdał sobie sprawę, że Evans był przy nim praktycznie od samego początku.

– A pamiętasz – kontynuował Eliasz, odkładając swoje szkło na blat stolika – jak razem polecieliśmy do Włoch? Nie miałem pojęcia, gdzie jesteś.

– Zachowywałem się jak stalker – parsknął Oliver, podgryzając precla. – Jak ty mnie znalazłeś?

– Mówiłem ci przecież – odparł chłopak, śmiejąc się. – Twoje notatki i GPS. Nie mogłem cię tam zostawić.

– To nie pierwszy raz, kiedy uratowałeś mi dupę – powiedział Acris. – I... pewnie nie ostatni.

Eliasz spojrzał na niego pytająco.

– Bo wiesz... – ciągnął mężczyzna, wpatrując się w podłogę. – Przychodziłeś do mnie, żeby pomóc Alexisowi z pracą domową i mnie przy dokumentach. Najpierw ściągnąłem cię do Włoch, a później zwiałem do Emmy, zostawiając cię w nieznanym ci miejscu. Byłeś na obronie mojej pracy doktorskiej. A teraz jeszcze wysłuchujesz mojej gadaniny.

– Masz rację, jak tak o tym mówisz, to faktycznie brzmi głupio – odparł Eliasz, ukrywając swój uśmiech. – Dlaczego ja to robię?

– Musisz mnie niesamowicie kochać – zaśmiał się Oliver.

Chociaż powiedział to żartobliwie, po tych słowach w pokoju zapadła niezręczna cisza.




Eliasz odwrócił wzrok i prychnął pod nosem z uśmiechem.

– Masz już prawie trzydziestkę na karku – powiedział, zmieniając temat.

– No i?

– Przeciętni ludzie mają w tym wieku jakieś rodziny czy coś...

– Przeciętni, owszem – burknął Oliver. – To nie ja.

– Przecież... Masz świetny kontakt z dzieciakami. Alexis i Ashling to tylko dwa przypadki.

– Daj spokój – obruszył się mężczyzna, gniewnie wciskając się w kanapę. – Jak myślisz, dlaczego zwiałem z Włoch? Bo mamy tam ogromne rodziny. Lubię dzieci, ale sam nie chcę ich mieć. I, jak widać, nikomu nie odpowiada mój wybór.

– Kiedyś... komuś musi... – wtrącił nieśmiało Eliasz, obejmując leżącą obok niego poduszkę.

Oliver poprawił okulary, w milczeniu wpatrując się w stojący na biurku laptop.

– Właściwie to...

Eliasz odwrócił głowę w jego stronę.


– Rany... – bąknął Oliver, niezręcznie drapiąc się z tyłu głowy. – Nikomu wcześniej o tym nie mówiłem, poważnie. 

Blondyn wpatrywał się w niego, czekając na kontynuację tej wypowiedzi.

– Kiedy byłem jeszcze nastolatkiem – ciągnął mężczyzna – chodziłem do klasy razem z Nicolą. Znaliśmy się trochę czasu, nasi rodzice też się znali. Wiesz, razem biegaliśmy po łąkach, zrywaliśmy się z lekcji, takie tam. Byliśmy ze sobą bliżej niż ktokolwiek inny. Mieliśmy po szesnaście lat. Szczenięca miłość, jak to mówią. Historia całkiem codzienna, gdyby nie to, że...

– No, wyduś to z siebie – nalegał Eliasz. 

Oliver wypuścił powietrze z ust i zebrał się w sobie, by w końcu wyjawić sekret.

– Nico... – kontynuował, poprawiając swoje okulary, by ukryć rumieniec – był chłopakiem.

Evans zamilknął. Wyglądał tak, jakby ta sytuacja jednocześnie go zdziwiła i... ucieszyła? Ulżyło mu?
O co mu chodziło?

Oliver nie bardzo wiedział, jak dokładnie nazwać emocję, która dosłownie na sekundę pojawiła się na twarzy Eliasza, by później zniknąć stamtąd na rzecz zaskoczenia.


– Co w tym niezwykłego? Obaj mamy kumpli, którzy wzięli ze sobą ślub – obruszył się Oliver, poprawiając okulary na nosie. – W każdym razie... Rodzice uważali mnie i Nicolę za przyjaciół, nic więcej. Nie mieli pojęcia, co dzieje się, gdy nie patrzą – dodał Acris, śmiejąc się.

– I co dalej?

– Każdy z nas wybrał inną drogę – wyjaśnił Oliver, wpatrując się w puste butelki po piwie. – Ja miałem w planach studia, on nie. Poszliśmy do innych szkół. Stwierdziliśmy, że nie damy rady tego dłużej ciągnąć, skoro być ze sobą na odległość to nie to samo, co widzieć się na co dzień. No i się rozstaliśmy...

– Macie ze sobą jakiś kontakt?

– Czasem piszemy do siebie maile. Zostaliśmy kumplami, ale od lat nie widziałem go na oczy. Zresztą... Od tamtego czasu spotykaliśmy się z wieloma osobami. Później poznałem Emmę, ugrzązłem w toksycznym związku, no i kompletnie zapomniałem o Nicoli. Zabawne, jak złe wspomnienia potrafią wyprzeć te dobre.

– Jesteś pewien, że chodziło o wyparcie wspomnień, a nie własnej tożsamości?

Oliver spojrzał na Eliasza ze zdziwieniem.

– Co masz na myśli?

– Ja... – zaczął Evans, jednak urwał tę myśl. – Nie, już nic.

Podniósł się z kanapy, by zbierać puste butelki i naczynia. Wyrzucił śmieci, zostawił talerze w zmywarcie i wrócił po swoją torbę.

– Idę już. Dzięki. 

– Za co?

– Za zaufanie – odparł Eliasz, zakładając czapkę na swoje blond włosy. – W końcu mi o tym wszystkim powiedziałeś.

Oliver zerknął na swoje odbicie w lusterku stojącym na szafce. Ta rozmowa faktycznie dużo mu dała.

Evans skierował swoje kroki do wyjścia.

Oliver poderwał się z kanapy.

– Eli!

Chłopak odwrócił się w jego stronę, oczekując na jego dalsze słowa.

– Ja, tego... – Urwał, próbując powiedzieć coś sensownego. Jednak gdy wpatrywał się w chłopaka, przyszło mu do głowy tylko jedno marne zdanie. – Dzięki, że wpadłeś.

Na twarzy chłopaka pojawił się nikły uśmiech.

– Od tego są przyjaciele. Trzymaj się.

Acris znów został w mieszkaniu sam. Spojrzał na telefon, by zobaczyć, czy Claire napisała do niego cokolwiek. Nie było już żadnego odezwu z jej strony.

W ciemności takiej egzystencji przestał widzieć jasny sens życia.

Jak mógł być tak ślepy?

*



Eliasz wrócił do domu, stawiając deskorolkę w korytarzu. Wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko, wpatrując się w sufit.

Miał już wszystkiego dość. Nie potrafił rozeznać tego, co sam czuje. Nigdy nie myślał o tym, że jego altruizm może mu zaszkodzić.

Jeszcze nigdy się tak nie pomylił.

Może niepotrzebnie próbował pomóc Oliverowi. Mężczyzna sam był psychologiem, powinien wiedzieć, jak sobie radzić. Mimo wszystko, Eliasz miał wewnętrzną potrzebę powiedzieć mu, że coś jest nie tak. Nie znosił patrzeć na to, jak Oliver męczył się z rozmaitymi osobami. Będąc z nim we Włoszech, widział przecież, jak Acris się zachowuje. Kto normalny jeździł tak daleko, by załatwić własne sprawy pod przykrywką konferencji psychologicznej? Kto normalny wiązał się z kimś, kogo ledwie znał?

A przede wszystkim, kto normalny rezygnował z prawdziwej miłości na rzecz tej, którą wybiera za niego społeczeństwo?

Może po prostu źle wybrał. Może nie chodziło o troskę o przyjaciela, a o coś więcej.

Eliasz usiadł na łóżku, wpatrując się w tablicę korkową wiszącą nad łóżkiem. Wisiał na niej pewien dokument.

Ponad miesiąc temu dostał propozycję wybrania się na płatny staż. Jego przyjaciele o tym nie wiedzieli, ponieważ chłopak nie był pewien, czy naprawdę chce wyjeżdżać z miasta na kilka tygodni. Staż miał odbywać się dwieście kilometrów stąd, w Béal Feirste. Eliasz pomagałby młodej doktorantce w przeprowadzaniu zajęć dla studentów i pracy nad eksperymentem społecznym.

Chłopak wstał z łóżka, biorąc dokument w dłoń.

Nie mógł już patrzeć na nieszczęście osoby, na której faktycznie mu zależało – czymkolwiek było to uczucie, nie mógł mu pozwolić się rozwinąć w coś innego, niż tylko troska.

Eliasz włączył komputer, pisząc wiadomość do młodej doktorantki.