Rozdział 86 (Joaquin & Kamil)

THINGS CHANGE

Joaquín i Kamil weszli do pomieszczenia, rozglądając się dokoła. Zdaje się, że dzisiejszego dnia coś się tutaj odbywało – i to nie byle co. Kafejka była pełna studentów, wyglądających tak, jakby szykowali się na jakąś nietypową rewię mody. Każdy strój był inny, co więcej, Joaquín stwierdził, że połowy tych ubrań nigdy by na siebie nie ubrał. Nie rozumiał dzisiejszej mody. 

– Chcemy tutaj być? – spytał Kamila, który usiadł przy barze, chcąc zamówić coś do jedzenia.
– Mówiłeś, że jesteś głodny... 

– Tak, ale...

Kamil spojrzał na swojego chłopaka, który nagle zaniemówił. Odwrócił się w stronę sceny.

Wokół sceny zebrało się spore kółko uwielbienia, dziewczyny okrążyły wysokiego modela, który wydał się mu dziwnie znajomy. Joaquín, widząc go, zachowywał się tak, jakby zobaczył ducha – kompletnie znieruchomiał.

– Jojo? Jojo, powiedz coś...

Jednak Joaquín nie mógł odpowiedzieć. Przez jego umysł przelała się masa wspomnień związanych z osobą, na którą patrzył. Posiedzenia przy ognisku i masa ludzi, która walczyła o to, czego nie mogła dostać. Ciężkie misje, które polegały na przedzieraniu się przez miasto w poszukiwaniu paczek. Walka o byt i przetrwanie za kilka nędznych banknotów.

Czy to musiało się wybaczyć? Być może nie doszłoby do tego, gdyby myślał o innych. Ale jak mógł myśleć o innych, będąc tylko w swoim świecie? Chcąc ocalić siebie, zatapiał innych...

Tok jego myśli przerwał Kamil, który przyciągnął go do siebie i przytulił. Joaquín poczuł, że po jego poliku spłynęła łza, ale nie wiedział, z jakiego powodu. Jeszcze kilka godzin temu świetnie się bawił, teraz znów wrócił do tego, o czym miał dawno zapomnieć.

Wszyscy wokół świetnie się bawili, czemu miałby to psuć...

– Jojo, o czymkolwiek myślisz, tego już nie ma. Tamtego człowieka też już nie ma.

Joaquín skinął głową, chowając ją w ramionach Kamila.

– Pójdziemy stąd, jeśli chcesz...

– Nie. Zostańmy. Muszę się pozbyć tego uczucia... Raz na zawsze.

Odsunął się od Kamila. Ten spojrzał na niego z uśmiechem i skinął głową.

Nie było innego dziwniejszego miejsca do pozbycia się niechcianych wspomnień niż obserwowanie osoby, która był sprawcą tych obrazów.



Joaquín zastanawiał się, jakim cudem Reuter oczyścił swoje dobre imię z zarzutów. Mógł założyć, że po wydarzeniach na zamku ciemna przeszłość zniknęła. Przeszedł od śmierci do życia, zniknął stary człowiek, na jego miejsce pojawił się nowy. Teraz musiał uzupełnić swoje wspomnienia nowymi obrazami, wyrzucić stare.

Cały pokaz był zorganizowany przez studentów, którzy zdecydowali się poprzebierać ludzi za swoje marionetki. Kamil musiał przyznać, że świetnie im to wyszło. Musiał też przyznać inną rzecz, chociaż nie powiedział tego na głos – Reuter naprawdę nadawał się na modela.

Joaquín uspokoił się. Kruczowłosy miał wrażenie, że Jojo myśli nad tym, co dalej zrobić.

Wkrótce okazało się, że miał zamiar rozwiązać sprawy z przeszłości w pokojowy sposób.

Po zakończonym pokazie Joaquín postanowił wybrać się do garderoby i porozmawiać z Reuterem. Dziewczyny organizujące wystawę rozpoznały w nim felietonistę z Życia Auditum i pomyślały, że ma zamiar zrobić wywiad z Reuterem. Jojo jak zawsze miał przy sobie wizytówkę, jaką wykonał któregoś dnia, nudząc się w pracy – a że pani Whelan wyraziła na to zgodę, postanowił ją wykorzystać.

Jedna z dziewczyn zawołała Reutera, który odwrócił się w stronę chłopaków. Gdy ich zobaczył, wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił, jednak Janusz automatycznie przestawił się na inną emocję.

Niebawem trójka znalazła się w sali. Janusz, będąc już w normalnym stroju – sportowej marynarce i jeansowych spodniach, oparł się o biurko i wpatrywał się w Joaquína i Kamila, którzy stanęli naprzeciwko niego tak, jakby oczekiwali jakiegoś wyjaśnienia. 

– Reuter... – zaczął Joaquín.

Janusz uniósł głowę, mierząc go wzrokiem. Jego uwadze nie umknęły claddaghy na dłoniach chłopaków. Prychnął pod nosem z uśmiechem.

– No proszę – powiedział Reuter, zakładając ręce na piersi. – Wygnaniec i Kameleon wreszcie razem, co?

Joaquín i Kamil spojrzeli po sobie z niepokojem.

– Hej... – ciągnął Reuter, swobodnie opuszczając dłonie wzdłuż ciała. – Dużo się zmieniło od naszego ostatniego spotkania.
 
– Cóż... Kiedy cię ostatnio widziałem, siedziałeś w psychiatryku – oznajmił Kamil.

– Kiedy cię ostatnio widziałem, byłeś wściekłym mścicielem – zaśmiał się Janusz, przedrzeźniając go. – Nie jesteście tymi samymi ludźmi, co kiedyś. Ja też nie.

– Zaraz, zaraz... Czyli co, teraz będziemy po prostu... żyć? – rzucił Joaquín. – Po tym wszystkim, co się wydarzyło?

– A czemu ma być inaczej? – spytał Reuter, wzruszając ramionami. – Nikt nie każe się wam ukrywać po piwnicach. Jesteście ludźmi, jakimi chcecie być. Ja również. Zresztą, nie mam ochoty rozbudowywać tego tematu, bo inaczej...

– Bo inaczej...? – ciągnął Kamil.

– Bo inaczej musiałbym wam podziękować.

Joaquín i Kamil wymienili się spojrzeniami po raz kolejny. Co tu się wyrabiało?

– Okay, kim jesteś i co zrobiłeś z Januszkiem?

Reuter roześmiał się. Jego dłuższe blond włosy opadły po bokach, uwalniając się z frotki, którą je związał.

– Słuchaj, Joaquín. Liczę na jakiś fajny wywiad. Mówię poważnie. W sumie rozumiem, że właśnie po to tutaj przyszedłeś, prawda?



Joaquín zastanowił się przez chwilę, po czym skinął głową.

Reuter uśmiechnął się szelmowsko.

Joaquín i Kamil usiedli na kanapie naprzeciwko Reutera, który rozsiadł się w fotelu i zaczął streszczać swoją historię.

Gdy kruczowłosy słuchał tej opowieści, dowiedział się ciekawych rzeczy. Jojo nigdy nie zagłębiał się w relacje jego i Janusza. Okazało się, że gdyby nie nieprzyjazne okoliczności, ci dwaj mogliby być chociaż znajomymi. Jojo traktował wszystkich z góry, jednak to Reuter był tym, który pomógł mu zorientować się, czy po nieszczęściach związanych z pobytem w rzeźni Shanahana wciąż był zdrowy (chociaż było to coś, o czym Reuter nie wiedział – Kamil wywnioskował poszczególne elementy z jego opowieści i połączył je w całość). Co więcej, czasami, gdy Jojo był naprawdę samotny, mógł liczyć na towarzystwo Janusza – chociaż nie można było nazwać tego przyjaźnią. Jednak sam fakt, że mógł wpaść do niego do domu i wyciągnąć zapasy z jego lodówki, świadczyło o tym, że jego i Reutera łączyła dziwna relacja, której Kamil nie potrafił do końca określić.

Gdy sprawa z Perduellem się skomplikowała (Reuter widział to jako problemy z Superbią, nie jako coś nadprzyrodzonego), w Janusza uderzyła paranoja. Nagłe złe samopoczucie spowodowało jego problemy. Później jego wspomnienia zaczynały się zacierać.

Kamil w zupełności zrozumiał, dlaczego. To, w jaki sposób Janusz trafił do psychiatryka dla jednych byłoby opowieścią o narkomanie, dla Naznaczonych – działaniem sił Zła. Reuter nie pamiętał ze swojego pobytu nic nadprzyrodzonego lub... nie chciał o tym pamiętać. W każdym razie kruczowłosy zachował wspomnienia tego, jak obaj spotkali się w sali, a Reuter próbował mu przekazać informacje o Joaquínie w zaszyfrowany sposób, tak, by Demon nie mógł przejąć nad nim kontroli – bo tylko w ten sposób mógł jakoś odpokutować swoje winy.

Reuter, przez swoją chciwość, stał się marionetką Perduella. Jednak interwencja Naznaczonych oraz Olivera sprawiła, że klątwa została zdjęcia z Auditum, a więc również z Janusza.

I nagle wydarzył się cud – dosłowny cud. Reuter został uwolniony z psychiatryka. Odkąd skończyły się napady, czyli po zniknięciu Perduella, jego stan się poprawił. Po rozwiązaniu sprawy Signum Sanguinem, chłopak wrócił do normalności, chociaż pozostały w nim wspomnienia. Te jednak również zaczęły się zacierać. Swoje napady wiązał ze stanem narkotycznego obłąkania, chociaż wydawało się, że poszukiwał w nich jakichś wyjaśnień. Ani Joaquín, ani Kamil nie mieli zamiaru mu tego wyjaśniać.

Wydawało się, że ludzie, którzy mieli być szczęśliwi, powoli się tacy stawali. Było dokładnie tak, jak kiedyś powiedziała Kamilowi Edith: "Twoje cierpienie skończy się, kiedy zechcesz, żeby się skończyło". Wkrótce Reuter został zauważony przez jakąś agencję modeli i tak rozwinęła się jego kariera – od chłopaka dostarczającego ludziom nielegalne substancje przekształcił się w człowieka, który... dostarczał ludziom rozrywkę? Chyba tylko tak można było to nazwać.

Zabawne, te dwie rzeczy kiedyś się pokrywały.

Każdy z nich osiągnął sukces na swój sposób. Życie, jakie Reuter prowadził teraz, podobało mu się znacznie bardziej niż to, które prowadził wcześniej. W końcu zawsze marzył o szampanie i pieniądzach, powoli wchodząc na salony, właśnie takie rzeczy dostawał.

– Wszystko się zmieniło – zakończył Reuter, uśmiechając się. – Są rzeczy, o których nie zapomnę, ale... Dobrze, że się wydarzyły.

Joaquín uśmiechnął się po raz pierwszy od rozpoczęcia tej opowieści. On również tak uważał.

Wstał z kanapy, patrząc na Reutera z góry.

– Prawdziwy wywiad... Dopiero się odbędzie.

Janusz skinął głową, ściskając mu dłoń.

Joaquín i Kamil wyszli z gabinetu, do którego wcisnęli się inni ludzie, chcący rozmawiać z Reuterem. Chłopcy spojrzeli po sobie, śmiejąc się, po czym zniknęli w tłumie.

*

Wrócili do domu wieczorem. Brus właśnie siedział w salonie z Rafem, oglądając jakiś serial. Joaquín i Kamil weszli do pokoju, siadając na kanapie razem z nimi. Owczarek niemiecki zaczął się łasić do kruczowłosego. Chłopak uśmiechnął się, głaszcząc go za uchem.

– Dobrze się bawiliście? – zagaił Brus, sciszając telewizor.

Skinęli głowami. To był dość udany dzień.

Telefon Brusa, leżący na szafce, zaczął się poruszać. Mężczyzna wstał z kanapy i podniósł go, odbierając połączenie. Nie chcąc przeszkadzać, wyszedł z pomieszczenia do kuchni. Chłopcy zostali w salonie z Rafem, który wyłożył się na ich kolanach, robiąc sobie z nich posłanie.

Kamil spojrzał na Joaquína.

Dzisiejsze spotkanie z Reuterem nie było przypadkowe. To Eliasz dał kruczowłosemu znać. On i Maks przekopywali się przez informacje o Januszu od jakiegoś czasu, ponieważ Evans obawiał się, że przypadkowe spotkanie Joaquína z nim może mieć tragiczne skutki. Uważał, że należy nad tym zapanować, dlatego też Kamil obrał inną drogę do domu. Taką, my mógł zaproponować Joaquinowi spotkanie się z przeszłością po raz ostatni.

Czy było to okrutne? Według Eliasza, a właściwie założeń behawioryzmu – nie. Według Kamila również. Mógłby powtarzać to wiele razy, ale Joaquín naprawdę dojrzał. To, w jaki sposób rozmawiał ze swoim niegdyś wrogiem, było tego dowodem.

Kruczowłosy nie musiał się niczego obawiać. Żadne tajemnice nie zostaną zdradzone, ponieważ Reuter takowych nie znał. A przynajmniej... Już nie.

– Jojo? Naprawdę masz zamiar zrobić ten wywiad?

– Jeśli ja do niego nie pójdę, Whelan i tak każe mi to zrobić prędzej czy później – odparł chłopak, zerkając na Kamila. – Jeszcze przyjdzie na to czas. Na razie mamy ważniejsze sprawy na głowie. Oddałeś już swój garnitur do pralni?

– Ups...

– Ups?! Ja ci dam ups! – żachnął się chłopak, rzucając się na niego tak, że Raf musiał zeskoczyć na podłogę. – Czy ja mam się wszystkim zajmować sam? Najważniejszy dzień w życiu, a ty...

– Jojo... Wyluzuj – powiedział Kamil, przytulając go do siebie. – Z tobą każdy dzień życia jest najważniejszy.

– Lili, grabisz sobie – odparł chłopak. – To i tak cię nie uratuje.

– Ale zawsze warto próbować, prawda?

Joaquín spojrzał na niego z uśmiechem.

Zawsze.