Rozdział 81 (Eliasz || Maks)

THE TAKE DOWN

Evans przechadzał się korytarzami uczelni, niosąc w dłoniach książki, które właśnie wypożyczył z biblioteki. Sporo osób żyło jeszcze poświątecznym nastrojem, jednak on przygotowywał się do nauki, którą zamierzał wykupić sobie zdanie zbliżających się egzaminów na najlepszą ocenę.

Chłopak włożył woluminy do torby. Zdążył się przyzwyczaić do tego, że załatwiał w sekretariacie wiele spraw, więc i tym razem musiał tam wyruszyć, na prośbę wykładowcy, który zostawił na biurku przygotowane dla studentów materiały. Musiał przejść przez kampus.

Eliasz zawsze żył życiem innych ludzi, słuch o tym, że jego przyjaciele są szczęśliwi, dawało mu wewnętrzną radość. Dlatego też był zadowolony, gdy usłyszał o tym, że Oliver zaczął spotykać się z Claire, swoją sąsiadką z bloku – i to tak na poważnie. Chłopak słyszał wcześniej, że mężczyzna zajmował się Ashling, siostrzenicą kobiety. Podejrzewał, że wyniknie z tego coś niezwykłego i nie pomylił się. Znając Olivera wiedział, że zajmie to trochę czasu. Nie spodziewał się jednak, że to Claire zrobi pierwszy krok. Mimo wszystko, wiedząc o wcześniejszym zawodzie Olivera, Eliasz wcale się temu nie dziwił. Ludzie tacy jak Acris muszą mieć pewność, maksimum błędu wynosi dla nich 5 procent i nie więcej.

Evans minął po drodze kilka dziewczyn niosących w dłoniach najnowszy numer jakiegoś brukowca. Miał wrażenie, że twarz, którą zobaczył na tyle okładki, jest mu dziwnie znajoma. Nie chciał jednak gonić za dziewczynami. Być może tylko mu się przewidziało...

Gdy wyszedł z sekretariatu, natknął się na Maksa, który właśnie opuścił pokój naprzeciwko, chowając do plecaka jakieś papiery.

– Maks? Co ty robisz w mojej części kampusu?

– Sprawy z pracy. Jedna z sekretarek jest klientką mojej szefowej – wyjaśnił chłopak. – Hej, Eli... Kojarzysz tę agencję reklamową, która znajduje się na trzecim piętrze biurowca siedziby panny Miles?

– A co?

– Twarz show-biznesu, z którą obecnie współpracują, pochodzi z naszych stron – wyjaśnił Maks, podając mu gazetę, którą wcześniej trzymał w dłoni. – Ten model będzie reklamował nową markę perfum.

Eliasz przyjrzał się temu, co znajdowało się z tyłu okładki. Reklama prezentowała parę stojącą w pewnej pozie sugerującej taniec. Poniżej jak zwykle umieszczono obrazek flakonu i chwytliwe hasło, które miało przyciągnąć wzrok ludzi.

Chłopak zmrużył oczy, widząc modela.

Zimne oczy, blond włosy – dłuższe niż kiedyś, tajemniczy wzrok i wszystko, co tylko może skrywać w sobie główny diler Superbii.


– Przecież to jest... Reuter. Co ty masz z tym wspólnego?

– Szefowa przyniosła mi dziś zlecenie, miała tę gazetę w dłoni. Pomyślałem, że lepiej byłoby, gdyby reszta o tym wiedziała.
 
W mieszkaniu Reutera Naznaczeni odnaleźli wściekłego Jojo, który chciał... No właśnie, nie do końca wiedzieli, czego chciał. Kamil też niewiele powiedział po tym, jak spotkał się z Reuterem w psychiatryku, a przynajmniej nie wyjawił wszystkiego.

– Może skończył z tamtym życiem – oznajmił w końcu Eliasz.

– Nie wygląda jak ćpun, a to już coś – odparł Maks, zakładając ręce na piersi. – Swoją drogą, jestem ciekaw, jak udało mu się wykręcić z tych wszystkich oskarżeń...

– A co, jeśli tak samo, jak nam? Jeśli wszystko, co było powiązane z Signum Sanguinem po prostu zniknęło z akt tak, jak nasze dary?

Maks zastanawiał się przez chwilę.

– Sądzisz, że Reuter niczego by nie pamiętał? – spytał w końcu. – Że mógłby tak po prostu zacząć życie od nowa z białą kartą? Ale to niemożliwe, przecież w świecie prawa muszą istnieć jakieś logiczne wyjaśnienia!

– Jest tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić. Musielibyśmy go odnaleźć.

– Jeśli jest tak, jak mówisz, gdy Reuter wróci do Auditum... O, rany.

– Dokładnie. Z naszego grona tylko Joaquín miał z nim największy kontakt, więc nawet jeśli go zerwał, koleś nadal mógłby coś kojarzyć. Nie wiemy, czy Reuter pamięta, co się z nim działo, ale to nie ma znaczenia. Maks, prośba. Znajdź informacje na jego temat. Dowiedz się, co obecnie robi i gdzie przebywa.



– Spoko, ale... Skąd masz pewność, że w tym czasie Joaquín nie dostanie tej gazety w swoje ręce?

– Cóż, nie mamy na to wpływu, ale wiem jedno: jest zajęty nauką i pracą, wierz mi... Rozmawiałem z Kamilem na ten temat, nie tylko my mamy teraz egzaminy i praktyki – zakończył Evans, uśmiechając się do niego. – Lecę, bo profesor nie zacznie wykładu beze mnie i swoich materiałów. Daj znać, jeśli byś się czegoś dowiedział. Przejmiemy kontrolę nad sprawą, zanim zrobi to ktoś inny.

Maks skinął głową, żegnając go na korytarzu. Chociaż wątpił, żeby Reuter pamiętał cokolwiek poza handlem Superbią i pobytem w psychiatryku (jeśli pamiętał z tego cokolwiek), nie warto było ryzykować. Mimo wszystko ufał Eliaszowi. Chłopak miał rację. Należało sprawdzić, dlaczego Reuter tak nagle pojawił się w wielkim świecie i czy nie miało to związku z jakimiś machlojkami.

*

Eliasz siedział na wykładzie, kiedy przyszedł do niego mail. Otworzył skrzynkę w telefonie, przeglądając wiadomość. Uśmiechnął się pod nosem. W poszukiwaniu informacji Maks nie miał sobie równych.

Wyglądało na to, że Reuter doznał cudownego "nawrócenia", a właściwie "wyleczenia" w ośrodku. Błędy w papierach, typowe dla takich zagmatwanych spraw, gdy maczały w nich palce osoby trzecie – to wcale nie zdziwiło Eliasza. Janusz Reuter nie znalazł się tam niesłusznie – przecież maczał palce w narkotykach, jednak wydaje się, że jakaś dobra dusza usunęła jakiekolwiek akta sprawy dotyczące jego samego. Evans mógł się założyć, że ktoś z jego rodziny miał jakieś wtyki w tym systemie.

Przynajmniej takie było ludzkie wytłumaczenie. Wytłumaczenie ponadludzkie było dostępne tylko dla Naznaczonych: jeśli zniknęły dary, Demon Śmierci znów znalazł się w mrocznych czeluściach, więc wszelkie dowody jego egzystencji również wyparowały. Reuter mógł zachować pojedyncze wspomnienia dotyczące Joaquina, ale czy na pewno? Wspomnienia Zimmermanna wracały, więc i w jego przypadku istniała taka możliwość.

Według informacji, jakie znalazł Maks, chwilowo Reuter i tak nie przebywał w Auditum, więc... 

Mimo wszystko Eliasz wolał trzymać rękę na pulsie, dlatego nie miał zamiaru porzucać tej sprawy.