Rozdział 14 (Maks || Aggie)
Maks obudził się wcześniej, niż planował. Wrócił do domu, niosąc świeże pieczywo. Ruszył w stronę kuchni, by zaparzyć kawy. Kiedy włączył ekspres, usłyszał ciche kroki na korytarzu. Odwrócił głowę. W drzwiach stanęła Aggie, przeciągając się. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Podeszła bliżej, sięgając po filiżanki. Chłopak zerknął na nią z uśmiechem, kiedy zajęła się śniadaniem. Kiedy kawa była już gotowa, Maks usiadł przy stole i sprawdził wiadomości. Dostał smsa od panny Miles. Miał się zjawić szybciej w biurze, żeby dokonać jakiejś małej poprawki w dokumentach. Pokręcił głową. Niepotrzebnie siedział z tym do późna. Na szczęście szefowa nie była zła, kiedy odpisał. Zajmie się tym jak najszybciej.
Aggie usiadła naprzeciwko chłopaka. Odwróciła się, by włączyć radio.
– Dzisiejszego dnia również należy spodziewać się opadów, lecz takich poważniejszych dopiero późnym wieczorem – oznajmił spiker. – Tymczasem my, wraz z Juanezem, wniesiemy trochę słońca do Auditum… Me Enamora.
Kiedy wokalista zaczął śpiewać, dziewczyna westchnęła lekko, wpatrując się w filiżankę.
– Stało się coś? – zagaił Maks, zerkając na nią zza ekranu telefonu.
– Myślałam nad tym, czy dzisiaj wieczorem nie moglibyśmy gdzieś wyjść.
Maks otworzył w telefonie kalendarz. Do urodzin Aggie zostały jeszcze dwa dni. Raczej o wszystkim pamiętał. Więc?
– Dokąd chciałaś iść?
– Na spacer. Tylko że ten deszcz… – zaczęła.
– Deszcz to nie problem. Powiesz mi tylko, kiedy. Muszę wrócić z wykładów.
Maks zerknął na Aggie, która uśmiechnęła się lekko, odkładając filiżankę. Ciekawe, skąd ten nagły pomysł. Zazwyczaj dziewczyna nie chciała nigdzie wychodzić, wolała spędzać piątkowe wieczory w gronie znajomych koleżanek, jakie poznała przy okazji przygotowywania reportażu. Może odpuściły spotkanie ze względu na zapowiedziany deszcz? Nie dopytywał. Jeśli będzie chciała, sama mu powie.
Dokończył kawę, po chwili wrzucając do torby drugie śniadanie. Kanapki z masłem orzechowym. Był wdzięczny losowi, że nie ma na nie uczulenia. Będąc w pracy miał tylko moment na zjedzenie czegoś konkretnego. Jeśli sprzęt się psuł, natychmiast go wzywano. Owszem, większością rzeczy zajmowała się panna Miles, jednak i ona miała masę klientów i nie mogła być w kilku miejscach naraz. Poza tym, nie płaciła mu tylko za siedzenie i klikanie w klawiaturę, chociaż głównie na tym polegało infobrokerstwo dzisiejszych czasów.
Zamknął torbę, po czym schował telefon do kieszeni. Podszedł do Aggie, po czym pocałował ją w policzek i wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Zszedł po schodach, wychodząc na zewnątrz budynku. Spojrzał w niebo. Zaczęły się na nim zbierać ciemne chmury, jednak deszcz jeszcze nie lunął.
Idąc przez miasto, Maks zastanawiał się nad tym, w jak krótkim czasie zmieniła się jego relacja z Aggie. Wydawało mu się, że wszystko zaczęło się bardzo szybko. Owszem, pragnął tego najbardziej na świecie, ale mimo wszystko wiedział, że dziewczyna jest w gorącej wodzie kąpana i jej decyzje często nie są oparte na racjonalnych przemyśleniach. Czy to, co on sam teraz czuje, jest prawdziwe? Od jakiegoś czasu nie lubił podejmować decyzji, jeśli nie miał pewności, że jakiś pomysł jest sensowny. Chyba logika na studiach go tego nauczyła.
Przechodząc obok jubilera, zatrzymał się. Zerknął na wystawę, widząc na niej rzucającą się w oczy biżuterię. Zdaje się, że była to mała kolia o fioletowych odblaskach. Tuż obok znajdowały się kolczyki. Czy Aggie ucieszyłaby się z takiego prezentu? Musiał przyznać sam przed sobą, że niewiele wiedział o jej upodobaniach. Mógłby co prawda przejrzeć laptopa i zorientować się, co obserwuje i jakie strony odwiedza, to było mniej oczywiste niż zapytanie. Na pewno wiedziała, że Maks coś planuje, tylko nie chciała wiercić mu o to dziury w brzuchu. W gruncie rzeczy bardzo się cieszył z tego powodu.
Wszedł do pomieszczenia, przyglądając się wszystkiemu. U góry wisiał żyrandol przypominający połączone ze sobą kryształy lub diamenty, dzięki czemu w środku było niezwykle kolorowe i świetliste. Maks przyjrzał się temu, co znajdowało się na wystawce.
– Coś konkretnego? – zagaiła ciemnowłosa kobieta, poprawiając mankiety białej koszuli.
– Coś wyjątkowego – odparł bez zastanowienia, łapiąc za pas od torby.
Kobieta skinęła głową i otworzyła szklaną komodę, po czym podała mu naszyjnik, który od razu rzucał się w oczy. Był to srebrny kwiat z małymi kryształkami, które błyszcząc się przypominały tęczę. Ekspedientka podała mu go do ręki mówiąc, że to ostatni egzemplarz. Obejrzał go uważnie.
– Dzisiaj o to, co dobre, trzeba walczyć – wyjaśniła. – Dobry towar szybko się rozchodzi.
Miał nadzieję, że kobieta używając słowa dobry towar mówiła o biżuterii, a nie o ludziach. Nie było chyba powodów, dla których miałby się czegokolwiek obawiać. Musiał jednak przyznać, że te słowa zasiały w nim nieco wątpliwości.
Wyciągnął telefon, sprawdzając swój stan konta. Chyba był gotowy na taki prezent.
Mikre krople deszczu właśnie zaczęły pokrywać chodnik, zaś mieszkańcy pochowali się w sklepach i pod dachami budynków. On zaś skierował swe kroki w stronę uczelni, niosąc w kieszeni nowo zakupiony naszyjnik.
***
Aggie zerkała na świat, siedząc na balkonie w ciepłym swetrze. Widziała, jak spadające na ziemie krople wody powoli rzeźbią kształty w piasku i ziemi. Od mżawki chronił ją balkon znajdujący się piętro wyżej, więc mogła wpatrywać się w chłodny krajobraz Auditum.
Zaproponowała spacer, ale tak naprawdę nie miała na niego ochoty, ponieważ tym samym zbliżała się do swojego celu. Miała zaprowadzić Maksa na lotnisko, a potem powiedzieć mu o tym, że wylatuje. Swoje walizki już dostarczyła do skrytki, ktoś wysłany przez matkę miał się nimi zająć. Na jej głowie zostały tylko kwestie formalne.
Zaraz po wysłaniu maila do matki, usunęła wszystkie wiadomości, jakie od niej dostała. Bała się, że jeśli Maks będzie coś podejrzewać, mógłby przez to zajrzeć do jej skrzynki. Nie były to bezpodstawne oskarżenia, w końcu umiał się włamać do wszystkiego, co miało związek z elektroniką.
Dziewczyna weszła do pokoju. Maks nie wchodził do niego zbyt często, ponieważ mu nie pozwoliła, chcąc zachować odrobinę prywatności. Dzięki temu chłopak nie widział, jak wszystkie jej rzeczy poznikały z półek. Na szczęście nie miała problemów z ukryciem tego. Przecież zajmowała się porządkami, równie dobrze mogła to poprzestawiać.
Spojrzała w kalendarz. Szkoda, że nie mogła zaczekać do urodzin. Jednak matka uparła się, że muszą wylecieć teraz, gdyż następny samolot miałyby w przyszłym tygodniu. Poza tym, dziewczyna nie chciała rezygnować z tego planu.
Sięgnęła po telefon, pisząc krótką wiadomość. Długo zastanawiała się, czy powiedzieć komukolwiek o tym, co planuje. Szalonym posunięciem byłoby wybrać się w podróż bez pożegnania ze wszystkimi. Jednak… to było jedyne wyjście, by nikt nie nabrał podejrzeń. Istniała tylko jedna osoba, której mogła zaufać, że nie zdradzi jej sekretu. Mogłaby napisać do Eliasza i poprosić go o absolutną dyskrecję. Nikt z nich nie posiadał już daru, więc nawet on nie był w stanie domyślić się, co planuje dziewczyna.
Zapisała wiadomość w kopiach roboczych. Musiała to jednak przemyśleć lub zostawić na ostatnią chwilę. Wtedy nie będą mieli okazji, by ją ścigać. Ona zaś nie pozostanie im dłużna, wysyłając powiadomienie. To był chyba najbardziej szalony plan, na jaki kiedykolwiek wpadła. Jednak… Jej własny plan to dopiero początek decyzji o nowym życiu.