Rozdział 18 (Kamil)


Kruczowłosy wszedł do kuchni, stawiając czajnik na gazie. W międzyczasie ruszył do pokoju, by przykryć dziadka kocem, ponieważ Brus zasnął przed telewizorem, oglądając wieczorne wiadomości. Chłopak wyłączył odbiornik, upewnił się, że dziadek nie spadnie z kanapy, po czym zamknął za sobą drzwi salonu i wrócił do kuchni. 

Zerknął na Joaquína, który właśnie usiadł przy stole. Raf zajął miejsce na pufie, ale Kamil nie chciał go stamtąd przeganiać, ponieważ Joaquín bardzo lubił go głaskać. Czasem kruczowłosy miał wrażenie, że to coś w rodzaju dogoterapii – chłopak był wtedy o wiele spokojniejszy. 

Kamil nadal zastanawiał się nad tym, co zrobiła Aggie. Dlaczego skierowała swoje słowa do niego i Joaquína, kiedy mówiła o przeszłości? Kruczowłosego naszło nagłe wrażenie, że dziewczyna jakimś cudem domyśliła się wielu rzeczy. Być może wiedziała o tym już wtedy, kiedy on sam spytał ją, czy można kogoś pokochać bez względu na to, czy odwzajemni uczucie. Oczywiście, że musiała o tym wiedzieć. 

Musiała wiedzieć, że jeśli demony odeszły, tłumione wcześniej uczucia mogły się wreszcie ujawnić.

Kamil czuł się w obowiązku udowodnić Joaquínowi, że można na nim polegać. Wcześniej był zatopiony w melancholii, inni się dla niego nie liczyli. Wszystko zmieniło się, gdy odnalazł Joaquína. Chłopak wydawał się zaprzeczeniem tego, o czym Kamil zawsze marzył, myśląc o swojej bratniej duszy – był nerwowy, impulsywny, drażliwy i sarkastyczny. Nie znosił chwil, w których się mylił. A jednak przy bliższym poznaniu wiele zyskiwał. Cechował go optymizm, był ambitny i zdeterminowany. Lubił porządek wokół siebie i wiele rzeczy planował. Miał sporą wiedzę na przeróżne tematy. Zupełnie tak, jakby siedział nad książkami, ucząc się po nocach. Ciekawe, co było jego tajemnicą. 

Zresztą, zapewnie nie tylko to ukrywał. Kamil nie chciał z niego niczego wyciągać na siłę, bo to byłoby niczym lincz. W przypadku Joaquína jakakolwiek gwałtowność nie była wskazana, chłopak tego nie znosił i wyglądało na to, że się tego bał, chociaż sam był niesamowicie gwałtowny. Jednak mimo wcześniejszej nienawiści do dotyku, nie odtrącił Kamila, gdy ten chciał mu pomóc z opatrunkiem czy złapał go, żeby nie staranował go samochód. 

Kruczowłosy zastanawiał się, czy Zimmermannowie mieli niski wzrost w genach, skoro Joaquín od dziecka pochłaniał kosmiczne ilości jedzenia, a wciąż był dość niski. W końcu Kamil przerastał Joaquína o głowę. 

Ale... Komu to przeszkadzało? Na pewno nie jemu. Wręcz przeciwnie, uważał, że to rozbrajające. Szczególnie, jak Joaquín się denerwował – wyglądał wtedy, jak zirytowany pingwin – nie sposób było się na niego złościć dłużej niż kilka minut. 

Z rozmyślań wytrąciła go gotująca się woda, która niemal buchnęła mu w twarz. Kamil odsunął się od kuchenki, potrząsając głową. Chwilę później poczuł na skórze chłód wody. Spojrzał na Joaquína, który trzymał w dłoniach spryskiwacz do roślin wypełniony wodą z kranu. 

– Odpłynąłeś? – rzucił chłopak, podchodząc bliżej niego. – Takie blizny nie schodzą. Do tej pory mam taką na prawej stopie. 

– Co takiego? – spytał Kamil, ściągając z twarzy krople wody. – Jak? 

– Miałem trzy lata, gdy ściągnąłem kubek z wrzątkiem ze stołu i wylałem na siebie herbatę. Hej, uważasz, że to jest śmieszne? Zatłukę cię. 


Kruczowłosy nie mógł się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć. Zdaje się, że Joaquín ubóstwiał herbatę już od dziecka. Tak bardzo, że był w stanie wylądować dla niej w szpitalu.

Jednak nie tylko to wzbudziło uśmiech na jego twarzy. Joaquín okazał zainteresowanie tym, co się mu stało. Więc nie był tak wyprany z ciepłych emocji, jak się wcześniej wydawało. Może miał po prostu problemy z ich okazywaniem albo… Bał się je okazywać, szczególnie jemu. 

Kamil chciałby znać tego powody. Zrezygnował jednak z zadawania pytań. Wystarczy farsy jak na dzisiejszy dzień, akcja wymyślona przez Aggie kompletnie wszystkich przybiła. 

Najbardziej cierpiał z tego powodu Maks. Nie chciał, by ktokolwiek podwiózł go do domu. Wyszedł z hali odlotów szybciej, niż oni, znikając w deszczu. Kamil musiał coś z tym zrobić, dlatego zaraz po tym ruszył za nim, by go nie zgubić. W ten sposób on i Joaquín niemal odprowadzili go do domu, jadąc na motorze bocznymi uliczkami, bo znali jego stałą trasę. 

Od kiedy Kamil zaczął zwracać uwagę na emocje innych ludzi, ponieważ nie słyszał ich kłamliwych myśli, stał się bardziej wyrozumiały. Cierpienie nie zawsze ubogaca człowieka, czasem wrzuca go do ciemnego dołu, z którego trudno jest wyjść. Jeśli Maks nie znajdzie kogoś, kto pomoże mu z tą przepaścią emocjonalną, może sobie nie poradzić. Był silny, ale nie aż tak. Szczególnie, jeśli faktycznie wydawało mu się, że miał szansę na odwzajemnienie uczuć. Aggie była dobra w udawaniu, więc możliwe, że podświadomie wysyłała mu takie sygnały. Poza tym, skoro przez tyle lat mieszkali w jednym domu, ktoś w końcu musiał mieć jakieś wymagania wobec drugiej osoby.

Niestety, padło na Maksa. Kamil podejrzewał, że do niczego między nimi nie doszło, bo inaczej Eliasz by to wyczuł. Znał się na tym. Pierwszy domyślił się, że Joaquín nie jest Kamilowi obojętny, jeszcze zanim on sam przyznał to przed sobą. 

Kamil zerknął na Joaquína wpatrującego się w ulatującą z jego kubka parę. Postanowił, że będzie dla niego najlepszym oparciem, na jakim Joaquín mógłby polegać, nawet jeśli nie chciał mu tłumaczyć, dlaczego.