Rozdział 1 (Kamil)


Kamil wrócił do sklepu, zajmując się porządkowaniem sprzętów, które znajdowały się na zapleczu. Gdy siedział nad swoją listą zadań, zastanawiał się nad tym, co wydarzyło się w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, odkąd poznał Joaquina. Jeszcze do niedawna sądziłby, że kogoś takiego, człowieka „nienawidzącego wszystkich”, nie da się lubić, ale teraz? Przecież nie mógł zwyczajnie powiedzieć, że demon pokazywał mu takie sceny z udziałem chłopaka, o których Kamil wolałby nie pamiętać. 

To była prawda, w którą nawet on nie mógł uwierzyć. Uśmiechał się, ponieważ Joaquín żył. Nie był do końca pewny, od czego to zależało. Od tego, że nikt więcej nie zginął i Naznaczeni wreszcie rozwikłali sprawę Zagubionych? Czy od tego, że to był on, Joaquín Emil Zimmermann, syn Anieli i Andrzeja, pracujących nad zaistnieniem Sali Światła? 

Zerknął na Joaquína, który zajmował się sprzątaniem pomieszczenia. 

Odkąd demony opuściły Naznaczonych, a oni sami stracili dary, każdy z nich wyglądał bardzo niepozornie, jakby nigdy nie posiadał żadnego charyzmatu. Jednak tego samego Kamil nie mógł powiedzieć o Joaquinie. On różnił się od reszty... w wielu wymiarach. Był strasznym nerwusem, jeśli coś mu się nie podobało, nie ukrywał tego. Próbował, ale mu to nie wychodziło. Emocje miał wypisane na jego twarzy, i chociaż Kamil to widział, starał się tego faktu nie komentować, bo Joaquina strasznie to irytowało, a wtedy był naprawdę nieznośny. Człowiek, który go nie znał, mógłby go znielubić od samego początku, jednak Kamil musiał dać mu szansę. Joaquin coś ukrywał, nie tylko przed innymi ludźmi, ale też przed sobą. 

Kruczowłosy znał historię rodziny ostatniego Wybrańca, ale nie wiedział wszystkiego o jego wcześniejszym życiu. Z czym Joaquin musiał się mierzyć, zanim spotkał Naznaczonych? Kamil chciałby się kiedyś tego dowiedzieć od Joaquina osobiście, ale nie wiedział, od czego zacząć. Nie chciał wchodzić na obszary, które okazałyby się grząskim bagnem. 

I tak czuł się w pewien sposób winny, przypominając sobie o tym, co ostatnio wypomniał mu Joaquin, kalecząc się odłamkiem pękniętej szklanki przy zmywaniu. Kamil pokazał mu apteczkę, każąc zrobić ze sobą porządek. Joaquin odparł, że to on zna się na tym najlepiej, w końcu sam opatrzył go, gdy chłopak ratował Francisa. Kamil usłyszał wtedy wyrzut w jego głosie, jakby Joaquin mówił: wykorzystałeś tę sytuację, by odnaleźć moje ukryte przed światem myśli. Kamil poczuł się wtedy jak złodziej, który podstępem okradał właścicieli z ich dóbr. 

Pokręcił głową. Jeśli nadal będzie tak myśleć, ponure dni wrócą. Zastanawiał się, czy kiedy dziadek mówił, że akceptuje go takim, jakim jest, bez względu na wszystko, mówił też o jego podejściu do życia. Już jako dzieciak Kamil był zbyt melancholijny. Teraz czuł, że ktoś może pomóc mu z tym walczyć. 

Wyszedł z zaplecza i już miał coś powiedzieć, jednak tylko otworzył usta, milcząc. Zobaczył Joaquina, który tuż po zamknięciu sklepu wymiatał śmieci spod lady w rytm Got My Mind Set On You George'a Harrisona, przy okazji śpiewając refren. Kamil niemal parsknął śmiechem, jednak powstrzymał się. Nie chciał przerywać tego pokazu, jednocześnie uśmiechając się pod nosem.


Ten chłopak wcale nie był niebezpieczny, a przynajmniej – już nie. Wbrew pozorom, chociaż często mówił, że ludzie mu przeszkadzają, lubił ich towarzystwo. Owszem, po jakimś czasie musiał od nich odpocząć – wtedy odcinał się od świata, zakładając na uszy ogromne słuchawki i zajmując się czymś, na czym mógł skupić całą swoją uwagę – muzyką. 

A tak swoją drogą, umiał śpiewać. Miał niezły głos, zupełnie jak Danny Case*.


Joaquin zorientował się, że ktoś go obserwuje, ponieważ strasznie się zmieszał, niemal wpadając na perkusję stojącą w rogu sklepu. Jego reakcje wydawały się przesadzone, ale tylko dlatego, że były nieco... opóźnione, jakby Joaquin potrzebował czasu, by zastanowić się, jak ma zareagować. Czy to oznaczało, że nie umie przyznawać się do swoich prawdziwych emocji i chce je maskować czymś innym? 

Kamil pokręcił głową z uśmiechem. Joaquin złapał równowagę, ściągając słuchawki z uszu. 

– Co się lampisz? – rzucił. Mimo tego gniewnego tonu na jego twarzy pojawił się rumieniec, co wcale nie zdziwiło kruczowłosego – w taki sposób objawiał się przecież wstyd.

Aczkolwiek w jego reakcji było coś jeszcze. Coś, co Kamil widział tylko wtedy, gdy Joaquin znajdował się blisko niego. Miał wiele hipotez, lecz jedną szczególną, której potwierdzenia oczekiwał. Ufał swojej intuicji, sądził jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by wysuwać jakiekolwiek wnioski. 

Osiemnastolatek minął go, wynosząc miotłę na zaplecze, skąd prowadziły drzwi do mieszkania. Zabrał z półki paczkę pikantnych krakersów, które podgryzał co jakiś czas. 

– Mógłbyś poczekać, aż skończymy. 

– Ale ja już jestem głodny – odparł Joaquin. – Muszę coś zjeść. 

– Powiedz mi, kiedy ty nie jesz? – mruknął pod nosem Kamil. 

– Jak śpię. 

Chłopcy odwrócili się, słysząc dźwięk kluczy przekręcanych w zamku. Po chwili w korytarzu prowadzącym do mieszkania rozległ się głos dziadka i szczekanie Rafa, na swój sposób dyskutującego z jakimś psem przebiegającym przez ulicę. 

Brus powiesił płaszcz na wieszaku i założył laczki, po czym poprawił okulary i zajrzał do salonu. Raf wpadł do pomieszczenia, zatrzymując się przy Kamilu. Usiadł przy nim, domagając się pieszczot. Kruczowłosy pogłaskał go. 

– Która to godzina… O, wiadomości lokalne się dawno zaczęły! – powiedział Brus, zerkając na zegar wiszący na ścianie. – Może powiedzą coś ciekawego. 



Na ekranie pojawiła się młoda prezenterka, oznajmiająca wszem i wobec, że poszukiwany przez strażników od niemal tygodnia złodziej został dzisiaj schwytany przy pomocy anonimowych obywateli. 

Kamil spojrzał na Joaquina. Gdyby wciąż byli Naznaczonymi, wiedzieliby o tym o wiele wcześniej, a Joaquin z pewnością sam by coś z tym zrobił. Jego dar telestezji ulotnił się jednak razem z demonem. Zostały mu intuicja i empatia. Owszem, chłopak miał jakieś przeczucia, ale raczej nie dotyczyło to poważniejszych spraw. Brak daru nadrabiał sprawnością fizyczną, która i tak pogorszyła się od czasu, gdy jego ciało przestało być pod władzą nieludzkiej siły. Chłopak miał swoje słabości jak każdy normalny człowiek – chociaż nadal szybko biegał, nie skakał już po dachach budynków i drzewach. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie temu towarzyszyło. Wcześniej nie zastanawiał się nad niczym, ponieważ to nie on był tym, który wykonywał nieludzkie akrobacje w powietrzu, a jego demon. 

– Władze pragną podziękować tym, którzy przyczynili się do schwytania przestępcy – podsumowała kobieta, układając kartki na ladzie biurka. – Czyżby to był początek walki ze znieczulicą społeczną? 

Brus odwrócił się w stronę chłopców z uśmiechem. 

– Mam taką nadzieję. Mieszkańcy w końcu mogliby odetchnąć. 

Kamil skinął głową. Oby te słowa dotyczyły również jego i Joaquina.

-----------------------------
* Zawsze wyobrażałam sobie, że dorosły Jojo będzie miał głos podobny do wokalistów takich jak Danny Case (From Ashes To New), Danny Murillo (Hollywood Undead) czy - jako nastolatek - Devin Oliver (iSeeStars).