Rozdział 49 (Oliver)
Oliver siedział w gabinecie, podsumowując ostateczne wyniki socjogramu. Zdaje się, że udało mu się ustalić, które osoby były gwiazdami socjometrycznymi, które lekceważono, które były obojętne czy kontrowersyjne. Niektórzy badani utworzyli swoistą klikę, do której nie chcieli dopuścić innych. To bardzo utrudniało współpracę. Oliver musiał najpierw ich rozpracować, później zająć się organizacją pracy.
Zamknął teczkę i odłożył ją do szuflady, gdzie trzymał pozostałe wyniki testów. Poprawił okulary i narzucił na siebie płaszcz. Zanim wyszedł z gabinetu, usłyszał jak ktoś puka do jego drzwi. Do pomieszczenia zajrzała sekretarka szefa, niosąc w dłoni jakiś list. Z uśmiechem przekazała go Oliverowi, po czym wyszła.
Mężczyzna zerknął na kopertę. Znajdowała się na niej pieczęć Ψ, którą to używało towarzystwo psychologiczne. Nie znał nadawcy, ale zdaje się, że on znał jego. Oliver ostrożnie otworzył przesyłkę i wyciągnął ze środka list.
Zbliżała się coroczna konferencja, na której zbierali się światowi psycholodzy, gdy któryś z nich miał coś ważnego do ogłoszenia. Być może wznowiono jakieś badania. Gdy Oliver zaczął czytać list, zdał sobie sprawę, że jednak znał osobę, która go napisała. To był jeden z jego wykładowców. Oliver był tym z adiunktów, którego praca wzbudziła zachwyt wśród recenzentów, dlatego też postanowiono go zaprosić na ową konferencję. Gdy mężczyzna dowiedział się, dokąd ma pojechać, nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Miał wrażenie, że to będzie ostateczny moment, by zmierzyć się z przeszłością.
Zamknął gabinet i zapukał do pokoju szefa, by pokazać mu rzeczony list. Będzie potrzebował wolnego, by zorganizować tę wycieczkę. Na szczęście badanie socjometryczne dobiegło końca, zaś wyniki zostały już przedstawione szefostwu, dlatego też Oliver nie miał problemów z załatwieniem tej sprawy.
Wyszedł z biurowca, kierując się w stronę samochodu. Wkrótce wyjechał z parkingu, zmierzając w stronę domu.
Podczas jazdy zastanawiał się nad tym, jak przygotować się do obrony pracy doktorskiej. Nadawca listu uznał, że ta konferencja będzie idealna ku temu, by przyjrzeć się ideom psychologów XXI wieku. Poza tym, można wsłuchać się w głosy współpracowników z całego świata i zdecydować, która opcja jest najbardziej interesująca.
Gdy stanął na światłach, przymknął schowek, który otworzył się w trakcie jazdy. Wysunęła się z niego gazeta, a dokładniej – Życie Auditum. Oliver przypomniał sobie, że czytał ten numer, siedząc w kafejce. Znalazł w nim prace Joaquína. Zdaje się, że chłopak zaczął pracować w redakcji. Zajmował się ilustracjami, ale ze stopki redakcyjnej wynikało, że również pisaniem felietonów.
Oliver wciąż zastanawiał się, jak to możliwe, że tak młoda osoba została zatrudniona w tej poczytnej i wiekowej już gazecie. Nic nie wiedział o tym, czy Joaquín skończył jakąkolwiek szkołę, jednak chłopak posiadał taką wiedzę, że jego kwalifikacje wykraczały poza zwyczajne zdolności typowego ucznia kończącego naukę w szkole ponadpodstawowej. Naprawdę zmienił się po wydarzeniach z mrocznej przeszłości. Nareszcie zaczął żyć. Owszem, ta zmiana nie nastąpiła szybko, w towarzystwie fajerwerków wszechmocy czy dzwonów przeznaczenia, ponieważ od poznania jego i Naznaczonych mija rok, przynajmniej tak powiedział mężczyźnie Eliasz. Niemniej jednak, Joaquín robił prawdziwe postępy, a jego prace podobały się ludziom.
Oliver zastanawiał się, jak przyjął to Kamil, który był w Joaquínie zakochany po uszy, zresztą, z wzajemnością. Ci dwaj potrzebowali jakichś wakacji. Oliver trzymał kciuki za to, by kiedyś mogli się wyrwać z Auditum chociaż na chwilę, bo nawet Brus Danilecki wybrał się do sanatorium, zostawiając ich sam na sam z Rafem. A może to były wakacje, na które obaj czekali?
Psycholog ruszył przed siebie.
Wyszedł z samochodu, biorąc do ręki niedawno otrzymany list. Gdy znalazł się w bloku, zauważył stojącego pod drzwiami jego mieszkania Eliasza.
– Dawno cię nie widziałem – powiedział chłopak, trzymając w dłoni jakiś raport z badania diagnostycznego. – Myślałem, że zamknęli cię w biurze.
– Nie, odkąd skończyłem pracę w więzieniu – odparł Acris, poprawiając okulary. – Jak idzie wkuwanie wszystkich podręczników na blachę?
– Pozostało mi tylko rozpracować ludzi.
Stali przez chwilę w ciszy. Oliver zastanawiał się, czy jako osoba pomagająca Eliaszowi z materiałem na studiach, może powiedzieć mu o liście. Chłopak zawsze chciał wybrać się na taką konferencję. Teraz mógłby spełnić swoje marzenie. Ostatnio wiele mu pomógł i Acris nie chciał pozostać mu dłużny.
– Sprawdzisz mój raport czy nie? – odezwał się Eliasz.
Oliver wyciągnął list, podając go chłopakowi.
– Co to jest?
– Przeczytaj.
Eliasz wziął korespondencję w dłonie, po czym powoli przyswoił sobie to, co napisano na ozdobnym papierze. Z każdym kolejnym zdaniem źrenice jego oczu rozszerzały się.
– Konferencja naukowa we Włoszech?
– Na to wygląda. Organizują ją w Rzymie.
Chłopak spojrzał na Olivera z ukosa.
– Czemu mi to pokazujesz?
– Podobno zawsze chciałeś pojechać na taką konferencję, prawda? Teraz masz okazję.
Eliasz pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Tak, ale... Nie jestem na to przygotowany, mam kilka zaliczeń w tym czasie...
– Załatwię to. Trzy dni i tak nie zbawią najlepszego studenta na roku.
Evans westchnął. W końcu skinął głową z uśmiechem.
Oliver nie powiedział mu o tym, co planuje podróży do rodzinnego kraju, z którym wiązało się tyle wspomnień, z jakimi musiał się finalnie pożegnać.